Kalendarz
Po Wt śr Cz Pi So Ni
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30          
Grand Prix Stargardu
Grand Prix Stargardu Szczecińskiego Cztery Pory Roku

Więcej na stronie

www.grand-prix.szwla.pl

Logo Grand Prix Stargardu Szczecińskiego Cztery Pory Roku Edycja VI

Pokonać siebie. Relacja z 31 Supermaratonu Kalisia.
Relacje z imprez w których brali udział członkowie SZWLA

Supermaraton Kalisia 2015 Pokonać 100 km w biegu ciągłym to wyzwanie, które już od dłuższego czasu roiło się w mojej głowie. Bieg maratoński już budzi respekt. Wie to każdy, kto choć raz wystartował na tym dystansie. I tak naprawdę nigdy nie wiadomo czy uda się pokonać 42 km, 195 m i przekroczyć linię mety. Pamiętam jak dziś swój pierwszy maraton. Piękny słoneczny wrześniowy poranek 18 września 2005r, Warszawa, Krakowskie Przedmieście, 27 Arkadia Maraton Warszawski. Po blisko półrocznym przygotowaniu jestem na starcie, a w głowie wiele niewiadomych. Czy dam radę, jaki czas uda się wykręcić, jaką zastosować taktykę?
Po cichu marzy mi się 3: 30, ale jak ukończę będę zadowolony. Mam za sobą już kilka półmaratonów, ale to drugie tyle. Nie można porównywać tych doświadczeń. Nie znam jeszcze swojego organizmu dopiero uczę się go poznawać. Trochę czytałem, trochę opowieści kolegów jak to jest pokonać 42 km, dowiedziałem się z tego tylko jednego. Nie ma przepisu na maraton. Wreszcie start, walka na trasie i…. nie wierzę sam sobie ukończyłem swój pierwszy maraton z czasem 2:58:14.
Jest rok 2015 to było równo 10 lat temu. Mam już za sobą kilkadziesiąt maratonów i ten ostatni 54 w Budapeszcie. To wtedy zapadła ostateczna decyzja, start w 31 „Supermaratonie Kalisia”. Dlaczego akurat pierwszy ultramaraton w Kaliszu? Głównie dlatego, że termin pasował do kalendarza przygotowań, czułem się dobrze przygotowany. W końcu tylko w ostatnich 2 miesiącach pokonałem ok 1000 km w startach i treningach. Ale również, dlatego że to najstarszy polski ultramaraton, który niejednokrotnie był nominowany do Mistrzostw Polski. Choć już od dawna myślałem o starcie w ultra maratonie, zawsze coś stawało na przeszkodzie. A poza tym to jednak 100 km, inny cykl przygotowań, nacisk w treningach na długie wybiegania. Jak w pierwszym maratonie powróciły dawne obawy: jaką zastosować taktykę, czy dam radę, jaki czas zaplanować? W drodze do Kalisza miałem dużo czasu na myślenie, no i nie obyło się bez problemów. Na autostradzie S2 korek, gdzie miałem stłuczkę, nie mogłem odnaleźć Biura Zawodów. Na szczęście udało mi się zweryfikować na 15 min przed zamknięciem. Zacząłem sobie kombinować, w Budapeszcie też były problemy i co… poszło dobrze zrobiłem 3 godz.
Po nieprzespanej nocy (adrenalina już działa) pobudka godz. 5:00, lekkie śniadanie jazda na start. I znowu problemy jak dojechać do Blizanowa (tu ma być koniec 15 km pętli i meta). Z Blizanowa autokary wiozą nas na linie startu do Jarantowa. Cała trasa to 6 pętli po 15 km i 10 km właśnie z oddalonego od mety o 5 km Jarantowa. Jest 6:30 start jeszcze w ciemnościach ruszam w nieznane. Pierwsza 10 km biegnę w szpicy (grupa ok 10 osób), tempo 4:30 biegnę lekko i zastanawiam się czy nie za szybko.
Postanawiam utrzymać to tempo dopóki lekko mi się biegnie i zwolnić, gdy będę czuł, że jest ciężej. Z czasem 0:46 przekraczam linię mety pierwszego okrążenia, pozostało tylko 6 pełnych, 15 kilometrowych okrążeń. Drugie okrążenie kończę z czasem 1:56 trzymam tempo, ale odczuwam pierwsze oznaki zmęczenia. Jednak trasa nie jest taka łatwa i prosta jak czytałem w relacjach. Są co najmniej 3 podbiegi, z czego jeden dość długi i ciężki. To przez te podbiegi zaczyna brakować sił i są kolejne objawy zmęczenia. Następne okrążenie, jak skończę będzie 40 km zostanie… jeszcze 60, staram się o tym nie myśleć. Choć wydolnościowo jest dobrze, w nogach już czuję pierwsze oznaki bólu. Cholera nadciągają ciężkie chmury, a ja mam do auta, gdzie jest folia ok 8 km. Jak zacznie ostro padać nie zostanie na mnie suchej nitki. Sprawdzają się obawy. Zmoczony do cna powoli zbliżam się do 40 km, myśli mimowolnie kalkulują to nie jest jeszcze nawet połowa. Przekraczam linię 40 km z czasem 3:12 , zastanawiam się czy nie za szybko. Ciągle pada, choć trochę mniej obficie biorę folię, tylko co to mi teraz da?
Uzupełniam elektrolity, coś podjadam. Biegnąc mam dużo czasu na myśli, które są coraz bardziej natrętne. Aura dopełnia czarę goryczy pojawiają się pierwsze wątpliwości. „Nie dam rady” po raz pierwszy przychodzi do głowy. Trudno to nie koniec świata najwyżej zejdę na klasyfikowanym dystansie. Można zgłosić, że się kończy wcześniej na 55, 70 i 85km. Jest coraz ciężej, ale się nie poddaję zobaczę jak będzie na 55 km. Przychodzi ostry kryzys, czy to już? Koniec?
Zatrzymuję się na mecie 4 okrążenia zdejmuję folię, choć mży jeszcze. Chwilę odpoczywam zastanawiam się, co robić, wydolność spadła gwałtownie nogi odmawiają posłuszeństwa. Później przeanalizuję, dlaczego i chyba znajdę odpowiedź. Mobilizuję się, męska decyzja jeszcze jedno okrążenie, jak się nie zmieni pasuję. Trochę idę zaczynam truchtać w końcu łapię rytm z wielkim trudem. Ten scenariusz, choć z większym natężeniem będzie się powtarzał już do końca przy każdym postoju. Biegnę starając się odpędzać natrętne myśli, że nie dam rady, ale jest to coraz trudniejsze. Mierzę kilometry, a raczej metry. Sprawdzam tempo, spadło prawie o minutę na kilometr, ale jest stałe.
Zmęczony zbliżam się do 70 km czuję jakiś przypływ energii, nie zastanawiam się, czym to jest spowodowane i jak długo będzie trwać. Postanawiam biec dalej i w ostateczności skończyć na przedostatnim okrążeniu. Jest już 6 i pół godziny biegu, kalkuluję jaki czas mógłbym zrobić, gdybym ukończył….. która to godzina? Przełączam zegarek jest już po 13:00 myślę, o której mógłbym skończyć, pewnie już będzie ciemno przy takiej pogodzie. Zapędzam się z myślami, a do 85 km, jeszcze daleko. Ciągle mży z małymi przerwami, gdzie ten punkt serwisowy? Jest… do końca okrążenia zostało 5 km jak dobiegnę zostałoby tylko…. jedno okrążenie.
Coraz bardziej wierzę, że mogę ukończyć. Dobiegam do 85 km już jestem pewien, nie odpuszczę choćbym musiał to zrobić na czworakach. W dobrym nastroju wybiegam na ostatnie okrążenie. Potworny ból nie pozwala na zatrzymywanie. Zdaję sobie sprawę, że mogę nie dać rady ruszyć. Jest godzina 15:10 już są pierwsze objawy szybko zbliżającego się zmroku. Deszcz ciągle siąpi, ale coraz częściej są przerwy. Mijam 90 km piję ciepła herbatę, choć nie czuję smaku wiem, że jest pyszna, rodzynki, czekolada, cukier w kostkach dodają energii. Kilometry, metry coraz wolniej uciekają, już znam na pamięć, co będzie za zakrętem, za wzniesieniem i konsternacja już więcej tu nie przebiegnę. Żegnam się z dziewczętami obsługującymi punkty, uśmiechają się dopingują, podziwiają. To pomaga, mobilizuje dodaje sił, ale przede wszystkim pozwala zapomnieć o bólu. Dobiegam do 95 km tu jest pętla długości około 400 m mijam ten punkt i wracam. Dopiero jest 95 km. Zostało tylko 5 km tak blisko i tak daleko. Już wiem, że dam radę i może nawet złamię 9:30 byłoby fajnie. Spoglądam na zegarek jest szansa przyspieszam, jeszcze jeden podbieg to już ostatni daję z siebie wszystko. Wbiegam na ostatnią prostą, która jest przy głównej dość ruchliwej ulicy. Uważam na jadące auta mam do końca tylko 500 m. Przyśpieszam nie wiem skąd mam jeszcze tyle sił. Koniec mój czas 9 godzin 30 min i 22 sekundy.
Odbieram medal chwila na zdjęcia. Obolały podchodzę na gumowych nogach do serwisu, ktoś pyta czy wszystko OK, chwila wahania usiąść… czy wstanę potem? Ale już nie muszę biedz siadam próbuję coś zjeść jest grochówka taka jak lubię. Ale żołądek od niespełna 10 godzin przyzwyczajony tylko do płynów i żelowych przekąsek buntuje się. Jest mi niedobrze zostawiam pyszną gorącą zupę i postanawiam się odświeżyć. Pewnie zwierzyny bym teraz nie podszedł wyczułaby mnie z daleka. Z problemami wstaję idę do szatni, wchodzę pod prysznic jest ciepła woda nawet gorąca, jak dobrze…. długo niech chce mi się wyjść. Ale w końcu muszę. Powoli wracają siły może teraz coś zjem. Nawet nie wiem, jakie miejsce zająłem, szukam punktu informacji, mam i co? Jestem 26 open no nie to jakieś fatum po raz kolejny 4 w kat. później sprawdzam, gdybym biegło rok wcześniej z takim czasem zająłbym 3 miejsce a 2 lata wcześniej byłbym pierwszy. Ale nie narzekam w końcu ukończyłem pokonałem siebie i to nawet z niezłym czasem. Może za rok….
Wiesław Wójcik


Supermaraton Kalisia 2015



Supermaraton Kalisia 2015



Supermaraton Kalisia 2015



Supermaraton Kalisia 2015



Supermaraton Kalisia 2015

Facebook
Partnerzy

Fotografia Stargard
Martyna i Rafał
Naturalna fotografia ślubna i rodzinna
Pogoda
Pogoda w Stargardzie


Prognoza Pogodynki

Prognoza MeteoGroup




Prognozy numeryczne ICM:

Meteorogram modelu UM
Meteorogram modelu COAMPS

Aktualna Pogoda

Droga krajowa nr 10
Morzyczyn - Jezioro Miedwie
Wygenerowano w sekund: 0.05 8,232,728 Unikalnych wizyt
stat4u