Kalendarz
Po Wt śr Cz Pi So Ni
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30          
Grand Prix Stargardu
Grand Prix Stargardu Szczecińskiego Cztery Pory Roku

Więcej na stronie

www.grand-prix.szwla.pl

Logo Grand Prix Stargardu Szczecińskiego Cztery Pory Roku Edycja VI

ORLEN Warsaw Marathon 2013
Relacje z imprez w których brali udział członkowie SZWLA

ORLEN WarsawMarathon 2013Od 20 do 21 kwietnia 2013 roku w Warszawie odbyło się długo zapowiadane w ogólnopolskich mediach Narodowe Święto Biegania. Tak, jak mówią sami organizatorzy, największa impreza biegowa w Polsce, nosi nazwę ORLEN WarsawMarathon. Zwiastuny reklamowe i duży szum medialny spowodowany tymże wydarzeniem skłoniły mnie oraz kilku innych miłośników biegania z naszego związku SZWLA do sprawdzenia, czy faktycznie będzie to impreza na miarę możliwości stołecznego miasta Warszawy oraz głównego sponsora, jakim jest firma Orlen.

W sobotę 20 kwietnia o godzinie 7.20 wyjechaliśmy pociągiem ku przygodzie. Bilety okazały się bardzo tanie, bo za przejazd w obie strony każdy z nas zapłacił jedynie 79 zł. W radosnych nastrojach pędziliśmy do stolicy, snując plany i strategię na ten jakże wymagający królewski dystans 42,195 km. W każdym z nas tliła się nadzieja na pobicie rekordu życiowego, a ja, jako że był to mój debiut na tym dystansie, marzyłem tylko o tym, aby nie „skapitulować” podczas biegu i cało dotrzeć do mety. Około godziny 13.00 w składzie Agata Kaczmarczyk, Julian Wójcik, Stanisław Kaczmarczyk, Krzysztof Adamczak oraz ja (Mariusz Stefański) znaleźliśmy się w Warszawie. Po zakwaterowaniu w hotelu każdy z nas miał czas dla siebie. Szukaliśmy spokoju, wyciszenia, motywacji na niedzielne wyzwanie. Wiedzieliśmy, co nas czeka następnego dnia, więc trzeba było się jakoś przygotować. Był czas na spacery, zwiedzanie czy wizytę w kościele…

W niedzielę 21 kwietnia nastąpiła pełna mobilizacja. Pobudka, poranna toaleta, lekkie śniadanko nawet nie wiem jak to się stało, byłem już na linii startu… Po krótkiej rozgrzewce i oficjalnym przywitaniu zawodników emocje sięgały zenitu. Marzyłem tylko, aby jak najszybciej wystartować. Uczciliśmy minutą ciszy tych, którzy zginęli podczas zamachu bombowego w Bostonie, padły piękne słowa, a mnie kręciła się łza w oku…

Stało się. Po krótkim odliczaniu padł strzał i o godzinie 9:30 tysiące maratończyków ruszyło na trasę, aby zacząć zmagania z własnymi słabościami. Dotarło do mnie, że to jest właśnie ta chwila, na którą tak długo czekałem. Myśli kłębiły mi się w głowie szalenie szybko. Napięcie spadało, a nogi gnały do przodu. Co to będzie? - pytałem sam siebie - Czy dam radę? Jak się będę czuł za godzinę, za dwie, a za trzy albo cztery? Tego nie wiedziałem, ale bardzo chciałem się dowiedzieć. I tylko krok za krokiem, krok za krokiem – powtarzałem w głowie. Nastroje biegnących obok mnie ludzi były wesołe. Zawodnicy rozmawiali, śmiali się, żartowali. Niezła zabawa – pomyślałem. Będzie dobrze – pocieszałem sam siebie. Gdzie teraz może znajdować się Stasiu, gdzie Krzysztof, a gdzie Julian - nasz prezes? – zastanawiałem się. Lecz w miarę jak czas upływał, a w nogach przybywało kilometrów, rozmowy cichły, żarty się kończyły i ludzie zrobili się tacy jacyś bardziej skupieni. Zapadła cisza. No to się zaczęło – pomyślałem. Skończyła się zabawa, teraz jest praca do wykonania. Słyszałem tylko oddechy, mnóstwo równych oddechów. Wdech i wydech, wdech i wydech… Obok mijaliśmy ludzi – kibiców, którzy przyszli całymi rodzinami popatrzeć na sportowców. Jedni stali patrząc, inni coś krzyczeli, jeszcze inni grali i śpiewali, gromadząc się w małych grupach. Najbardziej wzruszały mnie małe dzieci wyciągające dłonie, aby przybić im „piątkę”. Ogromna radość pojawiała się na ich twarzach przy każdym uderzeniu ich dłoni o dłoń zawodnika – bezcenny widok... Moją głowę zaczęła zaprzątać analiza drogi, czasu i prędkości. Przecież jedno z drugiego wynika. Jakie to jest proste - pomyślałem. Kto na to pierwszy wpadł? – zastanawiałem się. Przydałaby się powtórka z fizyki, przecież trzeba znać nazwisko tego geniusza – myślałem. Czas, droga, prędkość, czas, droga, prędkość... Czas powoli płynął, droga pokonywała się, a prędkość była jednostajna, aż niespodziewanie dotarłem do 30 km. Wtedy nie wiedziałem jeszcze, że zaczyna się mój kryzys i wielki koszmar….;-)

To, co wydarzyło się później, pozostawię dla siebie, aby wzbudzić w Was ciekawość i dać miejsce wyobraźni. Może skłoni to kogoś do podjęcia próby przebiegnięcia 42,195 km – do czego szczerze zachęcam.

Obok dystansu maratonu odbywał się bieg na 10 km, w którym uczestniczyła nasza koleżanka Agata, rywalizując z takimi gwiazdami sportu jak Justyna Kowalczyk czy Adam Małysz. Biegi odbywały się równocześnie, a trasy przebiegały w taki sposób, że po kilkunastu minutach od startu zawodnicy obu dystansów mijali się, widząc siebie nawzajem.

Po kilkugodzinnych zmaganiach dotarliśmy do mety. Oto nasze wyniki:

  • Agata – 00:49:45 – 10 km
  • Stanisław – 03:24:18 – 42,195 km
  • Krzysztof – 03:50:02 – 42,195 km
  • Julian – 03:52:57 – 42,195 km
  • Mariusz – 04:11:48 – 42,195 km

Ponadto startowali:

  • Wiesław Wójcik (SZWLA) – 3:17:01 – 42,195 km
  • Krzysztof Piechota (SZWLA) – 3:41:01 – 42,195 km
  • Radosław Kozarny (niezrzeszony) – 04:47:55 – 42,195 km

Niesamowity ból, ogromne zmęczenie, ale i radość, wielkie szczęście – tak mogę opisać to, co odczuwałem na mecie. To niebywałe, ale potrzebowałem kilku minut, aby znaleźć siłę na wypowiedzenie paru słów do wolontariusza, chcąc zapytać go o drogę do szatni. Czynności takie jak zmiana skarpetek czy wejście po kilku stopniach schodów graniczyły z cudem. Wszystko sprawiało wielką trudność, każdy wykonany ruch to ogromny ból. Kto przebiegł maraton wie o czym mówię.

Nie było zbyt wiele czasu. Pociąg powrotny do Stargardu odjeżdżał o 15.00, więc należało się spieszyć, aby na niego zdążyć. Mieliśmy szczęście, mogąc wyciągnąć się na fotelach w przedziale pociągu. Teraz był czas na wrażenia i komentarze. Przez kilka godzin podróży nie przestawaliśmy mówić o tym, co nas spotkało. Emocje były duże. Posiłek regeneracyjny w formie wędzonej kiełbasy i bułek kupionych naprędce w sklepie oraz zimne piwo pozwoliło nam zaspokoić głód i pragnienie. Otrzymywaliśmy liczne telefony z gratulacjami, za co serdecznie dziękujemy. Nasi najbliżsi i znajomi mogli śledzić nasze poczynania online na bardzo dobrze przygotowanej stronie internetowej maratonu www.orlenmarathon.pl Kiedy cało i zdrowo dotarliśmy do Stargardu, był już późny niedzielny wieczór. Wszyscy byliśmy bardzo szczęśliwi i nic nie było wstanie popsuć nam nastroju, chyba że perspektywa pójścia następnego dnia do pracy… ale to inny temat.

Orlen WarsawMarathon zasługiwał na miano Narodowego Święta Biegania. Była to znakomicie zorganizowana impreza. Czułem się na niej swobodnie i bezpiecznie, mimo że brało z w niej udział prawie 25 tys. zawodników. Czułem się tam u siebie, mimo że wcześniej zupełnienie nie znałem Warszawy. Na trasie ani przez chwilę nie byłem spragniony. Zasługą tego nie był duży sponsor czy prestiż miasta Warszawy (co z pewnością sprzyjało), ale rzesze zaangażowanych ludzi. Byli to liczni wolontariusze, harcerze, policja i kibice…

Pozostaje mi tylko podziękować moim kolegom i koleżance za wspólną przygodę i życzyć sobie, byśmy zobaczyli się ponownie w Warszawie za rok.

[Mariusz Stefański]

ORLEN WarsawMarathon

ORLEN WarsawMarathon

ORLEN WarsawMarathon

ORLEN WarsawMarathon

ORLEN WarsawMarathon

ORLEN WarsawMarathon

Facebook
Partnerzy

Fotografia Stargard
Martyna i Rafał
Naturalna fotografia ślubna i rodzinna
Pogoda
Pogoda w Stargardzie


Prognoza Pogodynki

Prognoza MeteoGroup




Prognozy numeryczne ICM:

Meteorogram modelu UM
Meteorogram modelu COAMPS

Aktualna Pogoda

Droga krajowa nr 10
Morzyczyn - Jezioro Miedwie
Wygenerowano w sekund: 0.06 8,228,896 Unikalnych wizyt
stat4u